olej, płótno, 60 × 53 cm
sygn. i dat. p. g.: Tadeusz Pruszkowski 29
na odwrocie nalepka z wystawy na przełomie 1931 i 1932 r. z tytułem pracy
Tadeusz Pruszkowski z ogromną pasją podchodził do lotnictwa. Sam był właścicielem samolotu sportowego Koth. Był również członkiem oraz w 1935 roku prezesem Aeroklubu Akademickiego. Malarz-lotnik. Malarz ? z zawodu, lotnik ? z zamiłowania. I to nie z teoretycznej, ?platonicznej? sympatji do lotnictwa, ale ? czynny pilot, zapalony rajdowiec, przemierzający na swoim samolocie setki i tysiące kilometrów nad rodzinna ziemią. (?) Kiedy parę dni nie latam, czuję się nieswojo ? oświadcza mistrz pędzla i miłośnik knypla. Korzystam z każdej wolnej chwili, z każdej pogody, aby choć na godzinkę oderwać się od ziemi. Włóczęga powietrzna ? to naprawdę moje ulubione zajęcie poza praca malarską. Naokoło Świata, 1932, nr 93, s. 39
O ogromnej pasji Pruszkowskiego jakim było lotnictwo krążą przeróżne, często zabawne, historie i wspomnienia, między innymi Antoniego Uniechowskiego: Kiedyś zdarzyła się Pruszkowskiemu zabawna lotnicza przygoda. Bujał samotnie pod obłokami na swojej maszynie, gdy nagle coś mu się zepsuło i przekoziołkował razem ze swym samolocikiem po ziemi. Wylazł z na wpół rozbitej maszyny i rozejrzał się po nie znanej okolicy. Chłopi, którzy nadbiegli z pola na miejsce wypadku, zapytani, gdzie się znajduje, odpowiedzieli, że w raju. Pruszkowskiemu zabrzmiało to niepokojąco prawdopodobnie. Bądź co bądź wylazł przed chwilą spod szczątków rozbitego samolotu. Na pytanie, do kogo należy ten majątek, usłyszał odpowiedź jeszcze bardziej zdumiewającą. Chłopi oznajmili, że ?raj? należy do pana Pruszkowskiego. Nasz bohater niemal całkowicie uwierzył, że jest na tamtym świecie, i tak oto wygląda jego życie pozagrobowe. Pozwolił się aniołom w postaci kmiotków zaprowadzić do dworu. Tu wszystko okazało się prawdą. Majątek rzeczywiście nazywał się Raj, a jego właściciel Pruszkowski, i w dodatku Tadeusz. Malarz został serdecznie przyjęty przez swego imiennika i powoli odzyskał wiarę, że jednak żyje i jest na ziemi. Janusz Kędzierski, Z kabiny obserwatora, Warszawa 1975, s.102?103