Aukcja Dzieł Sztuki / 11 maja 2024

1. Józef Chełmoński | Na jarmarku, 1883 r.

Strona głównaAukcje archiwalneAukcja Dzieł SztukiNa jarmarku, 1883 r.
powrót
1
na-jarmarku-1883-r-jozef-chelmonski-157733na-jarmarku-1883-r-jozef-chelmonski-1236422

Józef Chełmoński (1849 Boczki - 1914 Kuklówka Zarzeczna)

Na jarmarku, 1883 r.

Inne tytuły: Jarmark na Kresach, Polish Fair [ang.], Targ na Kresach

olej, płótno, 57 × 92,5 cm
sygn. i dat. l. d.: „Józef Chełmoński/w paryżu 1883”

Opisywany i reprodukowany:
– „CHRONICLE. KRONIKA”. Oprac. Z. Michael Legutko. „PRO ARTE. Polish Art in the Western World. Sztuka polska w świecie” [kwartalnik, Brooklyn, NY]. Summer 1987, s. 36, il. (jako: Józef Chełmoński-Polish Fair, 23 × 36 in./59 × 91,5 cm)
– Katalog aukcyjny. [Organizator:] Z. Michael Legutko. Lipert Gallery, 147 Milton Street, Brooklyn, NY 11222. Brooklyn, NY, 16 maja 1987, (jako: Polish Fair, 1883).
– „CHRONICLE. KRONIKA”. Oprac. Z. Michael Legutko. „PRO ARTE. Art in the Western World. Sztuka polska w świecie” [kwartalnik, Brooklyn, NY]. Autumn 1987, s. 79 (jako: Polish Fair/Targ na Kresach).
– „Józef Chełmoński (1849–1914)”. Tom I, Wystawa monograficzna (opracowanie: Tadeusz Matuszczak. Muzeum Narodowe w Poznaniu. Poznań 1987, s. 36 przypis 68 (jako: Na jarmarku 1883)
– Matuszczak Tadeusz „Józef Chełmoński”. Kraków, Wydawnictwo Kluszczyński, 2003, il. kolor. Na s. 71 (jako: Na jarmarku, 1883, olej na płótnie, 59 × 91,5, własność prywatna).
– Katalog aukcyjny „Aukcja dzieł sztuki”. AGRA-ART, Warszawa, Hotel Bristol, 22 marca 2009, poz. 47, dwie il. kolor. 1:- JARMARK NA KRESACH, 1883
– „ArtBusiness” 2009 nr 5 („Kolekcjoner” nr 3— jako Chełmoński Józef/1846–19141 „Jarmark ma kresach”, 1883
– Tadeusz Matuszczak, Józef Chełmoński, „Na jarmarku”, [Pierwszy publiczny pokaz obrazu od chwili namalowania w roku 1883], Radziejowice 2009.
Proweniencja:
– Kolekcja dr Eugene L.Slotkowski (1920 -2007), Chicago Dr Eugen był znanym pediatrą i kolekcjonerem polskiego pochodzenia. Syn Josepha B. Slotkowskiego, założyciela firmy Slotkowski Sausage Company w Chicago. Autor wielu publikacji z dziedziny pediatrii. W ramach działalności The Kosciuszko Foundation American Center for Polish Culture w Nowym Jorku założył „Publication Found Achievements Award’. Jego duma z polskiego pochodzenia wpłynęła na zamiłowanie do polskiej kultury, sztuki i historii. Od lat 50. XX wieku z wielką pasją kolekcjonował polskie malarstwo. W swoich zbiorach miał obrazy m.in. Henryka Siemiradzkiego („Taniec wśród mieczy’), Wierusza-Kowalskiego, Juliusza Kossaka czy inny obraz Chełmońskiego „Czwórka” (the Drive) (olej, płótno, 45,7 × 76,5 cm. Jego kolekcja uległa rozproszeniu.
– w 1986 obraz został zakupiony do w nowojorskiej Lipert Gallery Zbigniewa M. Legutko. Zbigniew Michał Legutko (1940–2006) – działalność rozpoczął w końcu lat 70-tych 20 wieku jako THE LIPERT STUDIO (17 Norton Road, East Brunswick, New Jersey). Przez wiele lat organizował aukcje polskiego malarstwa, był redaktorem i inicjatorem założenia pisma „PRO ARTE” (1987 – 1988) (Polish Art in the Western World. Sztuka polska w świecie) „poświęconego sztuce polskiej poza Krajem” oraz autorem wystaw indywidualnych i publikacji, m. in.: Stanisława Eleszkiewicza, Eugeniusza Wolskiego czy Zygmunta Menkesa. Współtworzył kolekcje – m.in. Ewy i Wojciecha Fibaków, Toma Podla, Bożeny i Jacka Blachów, Barbary Piaseckiej-Johnson.
– od 1987 roku kolekcja Marion J. Dudek (kolekcjoner z Palm Desert w Kalifornii). Zakup na aukcji 16 maja 1987 r, Lipert Gallery.
– 2009 kolekcja prywatna, Polska (zakup na aukcji Agra-Art 22 marca 2009 r.) Depozyt w Pałacu w Radziejowicach

„Obraz Na jarmarku pochodzi z paryskiego okresu i twórczości Chełmońskiego. Został namalowany w roku 1883. Malarz mieszkał i tworzył w Paryżu, w tym ówczesnym centrum sztuki, od końca roku 1875 do połowy roku 1887, czyli prawie dwanaście długich lat. Po utarczkach z krytyką i bezowocnych próbach „życia ze sztuki” w Warszawie, tu w Paryżu błyskawicznie osiąga artysta spektakularny sukces i to zarówno artystyczny jak i finansowy. Interesują się Chełmońskim paryscy marszandzi, a wśród nich ówcześnie najpotężniejszy, Adolphe Goupil. Przychylny wreszcie los zdarzył bowiem tak, że egzotyczne kresowe tematy jego dzieł trafiły idealnie w gusta kolekcjonerów amerykańskich, których wyprawy po „sztukę” do Paryża, miały niebagatelny udział w utrzymywaniu działalności paryskich marszandów. Zapotrzebowanie na dzieła Chełmońskiego miało się trzymać przez pięć lat (1876–1881). I tak, tu w Paryżu, i rozpoczął się w życiu artysty, krótki i jedyny okres finansowego powodzenia i towarzyskiego brylowania. Nastał czas, z całą pewnością, z dawna przez Chełmońskiego wyczekiwany, ale chyba nie do końca zgodny z jego naturą raczej „człowieka wsi”, niż „bywalca salonów”. Ten okres prosperity Chełmońskiego kończy się 15 lipca 1881 roku, wraz z drastycznym podniesieniem cła na obrazy wwożone do Stanów. Goupil przestaje kupować obrazy Chełmońskiego, zaś ich ceny spadają na łeb na szyję. Mimo to chętnych do ich nabycie prawie nie widać. Dla Chełmońskiego nastaje czas szamotania się i niedostatku. Jest to w mojej opinii, również czas postępującego wyciszenia, odejścia od zdynamizowanych, płócien dużego formatu z rozhukanymi rumakami i kipiącym energią tłumem kresowych typów. Nadeszła epoka płócien wyraźnie mniejszych, spokojniejszych. Ale fascynujących tym, co można by nazwać „małym realizmem”, zachwycającym całą masą szczegółów, poprzez które smakujemy tę egzotyczną, kresową codzienność. Z tego właśnie okresu pochodzi obraz „Na jarmarku”, który oczarowuje atmosferą leniwego, upalnego dnia u końca lata oraz jarmarkowym rozgardiaszem. W osłoniętej płachtami kresowej restauracji, przy zastawionych prostych stołach, akcentowanych bielą obrusów, siedzą jarmarkowi goście. Przy narożnym stole towarzystwo raczy się herbatą. Na środku blatu króluje gorący samowar, błyszczący żółcią wypolerowanego metalu. Ustawiony na nim biały, porcelanowy czajniczek, śle w powietrze gęste opary zaparzanej herbaty. Z boku usługujący wyrostek w jaskrawo czerwonej rubaszce, cierpliwie wyczekując zamówienia od czwórki brodatych postaci. Bliższa nam dwójka wygląda na popów w czarnych riasach. Ta siedząca im naprzeciw sprawia wrażenie kupców o obliczach ruskich chłopów. Głowy uchwycone i malowane kapitalnie, wyrazistymi plamami i plamkami farby. Zaś postać popa, z zadartą głową i ze sterczącą jak wiecheć brodą, niebezpiecznie wraz z krzesłem odchylona do tylu i ziejąca dymem, ociera się o genialność. Przy sąsiednim stoliku obżera się pękaty, łysawy szlagon z dorodnymi żółtymi wąsami. Pod brodę podwiązał dużą białą serwetkę. I słusznie, bo upstrzona plamami została gęsto. Otoczył go wianuszek trzech perorujących żydowskich handlarzy. W kontraście do żółci zastawy pierwszego stolika, u naszego szlachcica dominuje czerwień, z pionowym akcentem czerwieni smuklej karafki. Ku biesiadującym zdąża wyciągniętym, energicznym krokiem proszalny dziad. Lewa dłoń wysunięta w charakterystycznym jałmużniczym geście. Wspierając się na dziadowskim kosturze, wiedzie u swego boku młodego, ociemniałego towarzysza. Przed ucztującymi przejeżdża właśnie czarno lakierowana bryczka o frapującej konstrukcji Przy niej w hołoblach z duhą, w bogatej uprzęży, stępem kroczy rasowy kasztan. W tym momencie dramatycznie skręcający głowę w prawo, albowiem wychyliwszy się, woźnica dostrzegł w ostatniej chwili, stojący po lewej wyprzęgnięty wóz i ratując się przed zahaczeniem o jego tylne kola, gwałtownie ściągnął prawą lejcę.
Obraz fascynuje galerią postaci i masą egzotycznych przedmiotów, obiektów, rekwizytów i detali, które smakujemy wędrując po jarmarku. Stanislaw Witkiewicz, serdeczny przyjaciel Chełmońskiego, tak pisał o jego jarmarkach: „Jemu się chciało, żeby malowany jarmark brzęczał całym warchołem i wrzaskiem rzeczywistego życia. Kwik gryzących się koni, turkot bryczek, śpiewy obrzękłych, pokaleczonych dziadów, trzaskanie batów i krzyk handlarza: „Los ni springen” [jidysz – niech nie skacze] (...), wszystko to okryte tumanami pary, obryzgane błotem, miało z płaszczyzny płótna, obwiedzionej złotą ramą, wyrywać się i ruszać jak żywe” (…).
Dech zapiera i uznanie budzi malarska swoboda, z jaką Chełmoński, pewnymi i zróżnicowanymi pociągnięciami pędzla, buduje tę swoistą architekturę kresowego jarmarku.
Obraz malowany jest z charakterystyczną dla paryskiego okresu twórczości Chełmońskiego dynamiką pociągnięć i dotknięć pędzla operującego zróżnicowaną plamą barwną, oscylującą między małymi drobnymi plamkami a swobodnymi szerokimi nałożeniami; od nałożeń tłustych, fakturowych do prawie suchych, gładkich, poprzecieranych, czasem o wyraźnym dukcie pędzla, a czasem niemal laserunkowych. W przypadku Chełmońskiego to opisane wyżej wyraziste eksponowanie malarskiej materii w niczym nie umniejsza, a wręcz potęguje, poprawną realistyczną iluzyjność przedstawianej sceny. Albowiem jest Chełmoński mistrzem rysunku i obserwacji, co powoduje, że jego malowanie oparte o rysunkowy kościec i precyzję postrzegania jest tak fascynująco wierne naturze i jej kształtom (….).
Pojawienie się tematyki kresowych jarmarków w twórczości Chełmońskiego z lat 1882–1883, wiąże się ściśle z pobytem artysty na Kresach późnym latem 1881 roku. Jak udało mi się ostatnio ustalić, na podstawie analizy listów Chełmońskiego do żony, malarz około 10 sierpnia wyjeżdża z Paryża do kraju pociągiem, zatrzymując się w Monachium, gdzie odwiedza swego bliskiego przyjaciela Stanisława Witkiewicza. Z Monachium jedzie prosto do Krakowa, dokąd przybywa wieczorem 21 sierpnia lub rankiem dnia następnego. W niedzielę 28 sierpnia opuszcza Kraków udając się do Lwowa, gdzie w kulparkowskim „Zakładzie dla obłąkanych” widzi się z leczącym się tam serdecznym przyjacielem, Adamem Chmielowskim. 31 sierpnia jest już Chełmoński w Tarnopolu. Skąd pisze do żony: „Piszę do Ciebie z najdalszego punktu mojej drogi. Pojadę stąd jeszcze w bok, a za dwa dni będę już zbliżał się do Ciebie [do Paryża -TM]. Widzę tu prześliczne rzeczy. Będziemy mogli tu przyjeżdżać na lato zamiast jeździć do morza [na wybrzeże Normandii… (TM)] Pisać do mnie nie możesz, bo ciągle jestem w drodze”.
Tarnopol, malowniczo położony nad Seretem, był miastem słynącym szeroko z jarmarków i cotygodniowych targów. Tak więc, bez wątpienia, tu w Tarnopolu szukał Chełmoński motywów do swych obrazów. Chełmoński w cytowanym wyżej liście, informuje żonę, że pojedzie jeszcze z Tarnopola w bok. Nie wiemy niestety gdzie. Może miał na myśli wizytę w którymś z miasteczek, znanych ze swych jarmarków. Może mogłaby to być Kozowa, lub Ułaszkowce. Mniej prawdopodobne wydają się Jarmolińce, jako położone zbyt daleko od Tarnopola. […] „W spuściźnie po Chełmońskim, w zbiorach rodzinnych, zachowały się profesjonalne fotografie dużych rozmiarów, ukazujące mnogość kresowych typów i postaci, widoki architektury, widoki rodzajowe i krajobrazowe. Mam więc prawo zakładać, że Chełmoński, oprócz rysunkowych szkiców z natury (ale też niekiedy wykonywanych w oparciu o swą, nie waham się powiedzieć, genialną pamięć wzrokową), oprócz osobiście zlecanych fotografii interesujących go motywów, wykorzystywał również wspomniany wyżej fotograficzny materiał pomocniczy. Tak więc należałoby przyjąć, że Chełmoński, w swych obrazach, raczej stwarzał, podporządkowane regułom artystycznym, ale i handlowym, wyobrażenia jarmarku, niż odtwarzaną konkretną, realną scenę. Co jednak ważne, zaproponowane przez Chełmońskiego wyobrażenie, sugestywnością
artystycznej wizji, stawało się bardziej realne niż sama surowa rzeczywistość – kreowało synonim polskiego jarmarku z jego egzotyką i malowniczością” (T.Matuszczak, „Józef Chełmoński, Jarmark na kresach, Radziejowice 2013, s. 18).
Dla paryskiego okresu twórczości Chełmońskiego charakterystyczne jest, że sygnatura (imię i nazwisko) na jego obrazach pisana była wersalikami, bez polskich znaków diakrytycznych, podobnie jak niemal zawsze dookreślenie roku namalowania obrazu słowem: „paris” pisanym z małej litery. Gwoli wyjaśnienia, należy jeszcze dodać, że w trakcie pobytu w Paryżu, używał Chełmoński w sygnaturach dwóch form swego imienia: JOZEF lub JOSEPH. Sygnatura na naszym obrazie pisana jest kursywą, z polskimi znakami diakrytycznymi, a określenie miejsca powstania dzieła napisane jest po polsku: „w paryżu”. Wszystko to mogłoby wskazywać, w moim przekonaniu, że obraz był zamówiony u Chełmońskiego przez jakiegoś rodaka i stąd sygnatura w języku ojczystym. (…) Niestety, ustalenie zamawiającego nie okazało się możliwe. Co więcej, całe stulecie dziejów obrazu osnute jest mgłą tajemnicy. Cytowane fragmenty pochodzą z: Tadeusz Matuszczak, „Józef Chełmoński, „Na jarmarku”, [Pierwszy publiczny pokaz obrazu od chwili namalowania w roku 1883]”, Radziejowice 2009.

Józef Chełmoński Jeden z najwybitniejszych malarzy polskich XIX wieku. Studia rozpoczął w Klasie Rysunku w Warszawie (lata 1867-1871) oraz w prywatnej pracowni W. Gersona. W latach 1871-1874 pobierał nauki w monachijskiej akademii u A. Strähubera i H. Anschütza. W Monachium związał się z polską kolonią artystyczną, skupioną wokół J. Brandta i M. Gierymskiego. Malował sceny rodzajowe, pędzące końskie zaprzęgi, krajobrazy. Oryginalność i egzotyka jego obrazów zapewniała mu powodzenie i liczne zamówienia. Podróżował do Włoch, a w latach 1872 i 1874-1875 odwiedzał Podole i Ukrainę. W 1887 r. wrócił do kraju i zamieszkał w Warszawie, by w roku 1889 osiąść ostatecznie w Kulkówce. Kontakt z przyrodą wpłynął na odrodzenie twórczości artysty. Z tego okresu pochodzą nastrojowe, liryczne pejzaże, ożywione niekiedy motywem dzikiego ptactwa oraz sceny podkreślające związek człowieka z naturą.
Czytaj więcej
Cena wylicytowana
1 600 000 zł *Sprzedaż warunkowa
Zapytaj o obiekt
Chętnie odpowiemy na każde pytanie!
+48 58 550 16 05
Treści zawarte w niniejszej witrynie mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią oferty handlowej w rozumieniu art. 66 §1 Kodeksu Cywilnego.

Sopocki Dom Aukcyjny Sp. z o.o.

ul. Boh. Monte Cassino 43

81-768 Sopot

 

58 550 16 05

Licytuj on-line
dzięki naszej aplikacji!
Google PlayGoogle Playzobacz więcej
Newsletter
Dołącz do newslettera i bądź na bieżąco!
Zapisz się